Wreszcie "Dandy" obejrzany, gdyż jako osoba zainteresowana związkiem post-punka, metalu, industrialu czy rocka gotyckiego z kinem chciałem ten dziwaczny arthouse zobaczyć od dawna. Według reżysera Petera Sempela "Dandy" w luźny sposób bazuje na filozoficznej i obrazoburczej satyrze Woltera "Kandyd" (1759). To na pewno film chaotyczny, rwący się, anarchiczny i być może pretensjonalny, ale mimo to na swój sposób dziwnie hipnotyczny i odrealniony. Powinien przypaść do gustu widzom, którzy cenią surrealistyczne tripy i muzyczną scenę Berlina Zachodniego lat 80-tych.
Pojawiają się tutaj znani muzycy tacy jak Blixa Bargeld (Einsturzende Neübauten) oraz Nick Cave (jako Nicholas Cave). Przypominająca kolaż akcja "Dandy" toczy się w wielu różnorodnych miejscach: Berlin Zachodni, Indie (Ganges), Madryt, Nowy Jork, Tokio, Kair (piramidy egipskie), Marrakesz, etc. W eksperymentalnym "Dandy" znajdziemy kilka fascynujących momentów: Cave śpiewający bluesowy kawałek czy grający w rosyjską ruletkę, odziany w czerń Bargeld siedzący na przystanku, śpiewające razem Nina Hagen i Lene Lovich, itd.
Na soundtracku znalazły się m.in. utwory klasyczne Mozarta, Bacha, Beethovena oraz piosenki Einstürzende Neubauten, Nick Cave and the Bad Seeds ("City of Refuge", " Moon is in the Gutter"), The Birthday Party ("Mutiny in Heaven"), DAF, Crass i Die Toten Hosen. Czas trwania: 88 minut.